środa, 13 sierpnia 2014

~Rozdział trzeci~ Szpital Świętego Munga

Luna Lovegood



Od czego tu zacząć? Hmm... może od tego, że jestem najszczęśliwszą czarownicą jaka istnieje na tej ziemi. Nie zapomnę tego nigdy... Szczerze mówiąc Neville coraz bardziej mi się podoba. Czuję, że się zakochałam... Po raz pierwszy w życiu. Jest jeden problem... on chyba tego nie czuję... Nie czuję chemii, której ja czuję do niego. Ostatnio ciągle mnie unika. Raz nawet nazwał mnie wariatką i kretynką. No dobra to mnie zabolało... Ale to nie zmienia faktu, że go kocham! Chyba się narzucam... Jestem idiotką. Jeśli zmarnuję taką szanse będę tego żałować do końca życia. Zastanawiałam się i doszłam do wniosku, że chyba to jest ten jedyny... Myślę, że to z nim będę do końca swoich dni. Żebym tylko przy nim tego nie wypaliła, bo pomyśli, że jestem nawiedzona.
- Cześć Luna idziesz dziś na mecz quidditcha? - zapytała mnie Ginny kiedy siedziałam na schodach.
Miałam przerwę przed transmutacją, więc postanowiłam poobserwować jak Neville przesadza do większej donicy jakąś dziwną, wyrośniętą roślinę. No wiem... wariatka ze mnie, ale czy to dziwne, jeśli go... jeśli go kocham?
- Co? - zapytałam odrywając od niego wzrok. Nie kontaktowałam... To było takie uczucie jakbym została wybudzona z transu.
- Coś ci jest?
- Nie.. Dlaczego pytasz? Czuję się znakomicie... Ty też chcesz ze mnie zrobić idiotkę?
- No co ty... Przecież się przyjaźnimy ( w tym momencie spojrzałam na nią, a ona zamknęła oczy... I tak wiem, że kłamała ! )
- Podoba ci się? - zapytała lekko się uśmiechając i patrząc przez ramię na niego.
Muszę przyznać, że lekko się zarumieniłam. Jednak chyba nie chciałam się zwierzać z tego co czuję, no bo po co, jeśli i tak mnie wyśmieje. Pewnie powie, że nie jest dla mnie, że taki ktoś jak ja nie powinien się zakochać...
- Podoba ci się Seamus? - zapytała podekscytowana i usiadła obok mnie.
- Nie! On nie jest w moim typie...
Spojrzała na mnie tak dziwnym a zarazem przeszywającym spojrzeniem, że po prostu nie wytrzymałam !
- NO DOBRA PODOBA MI SIĘ NEVILLE ! I CO ZADOWOLONA?
Chyba była zaskoczona. Spojrzała na mnie, ale zaraz odwróciła głowę. Siedziałyśmy tak w milczeniu... trochę to było krępujące. Po kilku minutach złapała mnie za rękę i mocno ją uścisnęła.
- Życzę wam szczęścia... nie zmarnuj tego. - uśmiechnęła się i odeszła.

Wieczorem tuż przed meczem po kryjomu wymknęłam się z pokoju wspólnego. Jak zawsze ściągnęłam swoją karykaturę wiszącą na tablicy ogłoszeń i pomknęłam przez korytarz. Nigdy się nie zastanawiałam czy te rysunki rysuje jedna osoba czy może kilka... W każdym razie byłam do nich przyzwyczajona. Nieraz nawet mi się podobały, a kilka razy w nocy poprawiałam żółtą kredką włosy. Czy one mi naprawdę tak sterczą? Ale omijając te szczegóły... Korytarz był pusty, pomyślałam, że wszyscy są w dormitoriach albo w szatni i przygotowują się na mecz.
- Hasło - powiedział obraz Grubej Damy.
Nie mam pojęcia czy ona naprawdę nie zauważyła, że jestem tu pierwszy raz? Powinna wiedzieć kogo wpuszcza, no bo w końcu nie jestem Gryfonką.
Gdy powiedziałam hasło, które na karteczce zapisała mi Ginny obraz obraz natychmiast się usunął.
Pokój Gryfonów był bardzo ładny, a w szczególności przytulny. Po lewej stronie był uroczy kominek, a obok fotele, były też różne stoły i krzesła, przy których pierwszoroczniaki odrabiali prace domowe. W sumie był tłok, więc wiele nie zdążyłam zobaczyć. Pobiegłam niezauważona no męskiego dormitorium.
- Cześć Neville, chciałabym z tobą porozmawiać - zwróciłam się do niego, a on natychmiast odwrócił się do mnie, gdyż pakował walizkę.
Obok niego Seamus i Dean zakładali czerwono-złote szaliki.
- Luna? - był na serio zaskoczony - Jak tu weszłaś?
- Ginny powiedziała mi hasło. Ale to nie ważne... Muszę ci coś powiedzieć, to jest okropnie ważne!
Neville był trochę zmieszany, ale przy tym taki uroczy... Muszę się ogarnąć!
Dean i Seamus wyszli z dormitorium i zostaliśmy sami. Tego pragnęłam, ale jednak poczułam strach...
- Luna chciałbym cię przeprosić. Ostatnio trochę dziwnie cię potraktowałem... Wiem jestem głupi i naiwny...
- Nie mów tak! To nie prawda! - natychmiast mu przerwałam.
- Ale to prawda... Wiesz pomyślałem, to znaczy... widziałem, że się całujesz z Zabinim...
- Że co?!
- Daj mi skończyć! Byłem okropnie zdenerwowany! Pomyślałem, że robisz sobie jaja i mnie po prostu wykorzystujesz... No bo widzisz... nie jestem ani mądry, ani przystojny, ani zabawny ( w tym momencie się okropnie zarumieniłam, w końcu wiedziałam, że to nie prawda...) Ale dziś usłyszałem jak Parkinson  śmieje się do Zabiniego, jak to fajnie wyszło, że mogli mi zrobić kawał... Wykradli eliksir wielosokowy - uśmiechnął się ironicznie.
- Szybko się pocieszyła... wczoraj Draco Malfoy z nią zerwał... A wiesz płakała przed Jęczącą Martą...
- Luna!! - krzyknął, a ja aż podskoczyłam - Czy ty mi wybaczysz? Wiem unikałem cię, mój błąd... Ale wiesz, to wszystko przez nich! Tak szczerze to... to.... - ( coraz bardziej robiłam się czerwona )  - to... Dlaczego zawsze się jąkam! No dobra... chyba się w tobie zakochałem... To jak wybaczysz mi?
- Zwariowałeś! - krzyknęłam, a on spuścił głowę na dół, był smutny, zauważyłam, że go to zmartwiło! A jednak zależy mu na mnie !
- Pewnie, że ci wybaczę ! - i przytuliłam go, a on uśmiechnął się tak, że zrobił się jeszcze przystojniejszy...

Neville Longbottom



Jestem kretynem. Myślałem, że ktoś taki jak Luna może być podły... Ale zresztą dziś doszedłem do wniosku, że mnie już nic nie zaskoczy. Biegłem korytarzem do wyjścia, bo właśnie zbliżał się mecz quidditcha. Nagle odwróciłem się, bo usłyszałem swoje imię. Byłem ogromnie zaskoczony tuż obok mnie stał Draco Malfoy. Był inny niż dotychczas... Twarz miał jeszcze bledszą niż zwykle, a oczy czerwone, w sumie wyglądał jakby dopiero co przestał płakać. Ale chyba to niemożliwe... Malfoy by płakał? Przecież on... nie to niemożliwe! A może przeżywał rozstanie z Peansy... Nie, chyba to nie to... Jemu jakoś nigdy na niej nie zależało...
- Neville ! - krzyknął, a ja właśnie miałem się odwrócić do niego plecami... Nie chciałem gadać z idiotą !
- Neville! Nie... Poczekaj. Chciałbym ci coś powiedzieć. - był na serio podejrzanie uprzejmy - Przepraszam... Przepraszam za to wszystko. Może nie jesteś wcale głupi. To ja jestem aroganckim palantem - spojrzał do tyłu czy nikt nas nie podsłuchuje - Tak... tak uważam - powiedział kiedy na niego spojrzałem z niedowierzaniem - Nigdy nie zostaniemy przyjaciółmi to prawda, ale chciałbym żebyś wiedział, że ja nie jestem, a może nie chcę być... złym. - gdy to dokończył wyciągnął rękę.
Byłem w ogromnym szoku! Malfoy mnie przeprasza za tyle lat upokorzeń?! Wtedy poczułem wyrzuty sumienia. W sumie też byłem idiotą, nienawidziłem go, w myślach pragnąłem, żeby on cierpiał tak samo jak ja... Żeby też doznał takich upokorzeń. Zawstydziłem się... Uścisnąłem mu rękę, a on uśmiechnął się do mnie przez łzy. Nie staliśmy tak długo, bo natychmiast puścił moją dłoń i odszedł.... Po raz pierwszy w życiu było mi go żal.

- Co ci jest Neville ? - zapytała mnie Luna kiedy usiedliśmy na trybunach.
- Wszystko w porządku.
- Wiesz co, profesor McGonagall pozwoliła mi komentować następny mecz! Nie mogę się doczekać! W sumie to niezbyt się znam na quidditchu, ale chyba to nie jest aż tak ważne, bo będę komentować, a nie grać! A zresztą wytłumaczysz mi z grubsza reguły gry, dobrze?
- Mhm... Będzie cudownie.
Luna uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w policzek. Dziś mecz nie za bardzo mnie obchodził... Zastanawiałem się nad zachowaniem Malfoya... A może to była jakaś gra? To dziwne, naprawdę dziwne....

- Tłuczek mknie, ale czy Weasley zdoła go obronić? I gol !
- Hura ! - zaklaskała Luna wstając.
Była taka zabawna kiedy się cieszyła...
- To był gol dla Gryffonów? - zapytała lekko zawstydzona widząc oklaski Ślizgonów.
- Ron przepuścił, jak na razie Slytherin wygrywa dwadzieścia do zera.
Uśmiechnęła się do mnie i szybko schowała twarz w dłoniach, ukradkiem zauważyłem, że zalała się mocnym rumieńcem.
Uwielbiałem z Luną oglądać mecz, pomimo, że w ogóle nie rozumiała reguł, ale z resztą ja pomimo, że znam zasady to nie potrafię grać. Byłoby śmiesznie gdybym pojawił się na stadionie w czerwonych barwach. W sumie babcia byłaby ogromnie dumna, bo w końcu dałaby wszystko, żebym choć trochę przypominał Harry'ego.

Po wygranej Gryfonów odbyła się oczywiście balanga. W wesołej atmosferze płynęły szybko dni. Tydzień po meczu na tablicy ogłoszeń pojawiła się informacja zwiastująca wypad do Hogsmeade. Luna ciągle dręczyła mnie, żebyśmy razem wpadli do Trzech Mioteł na kremowe piwo. Ja jednak miałem zupełnie inne plany.

- Pakuj plecak i chodź idziemy, bo Flich zaczyna już wszystkich sprawdzać - powiedziała pewnego dnia siedząc na moim łóżku.
Nie lubiłem jak wchodziła do męskiego dormitorium... Nie dlatego, że się jej wstydzę, wręcz przeciwnie... Ale po prostu uważałem to za nietaktowne, bo czy ja włażę jej do sypialni?!
- Ile razy ci mówiłem, że nie idę do Hogsmeade?! Chciałem zabrać cię gdzieś indziej, tylko mam prośbę dotknij to kiedy cię o to poproszę - i podsunąłem jej pod nos brudny, stary but.
- To świstoklik? - zdziwiła się.
Pokiwałem tylko głową. I na znak razem złapaliśmy za sznurówki. To dziwne uczucie... W jednej chwili czujesz jakbyś leciał przez nieznaną pustkę i nicość a w drugiej leżysz na twarzy czując ból jakbyś dopiero oberwał. Chciałem zabrać ją do Świętego Munga. Ona ciągle rozglądała się dookoła. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek tu była. Pociągnąłem ją za sobą i pobiegłem po schodach na trzecie piętro. Przez szybę pomachał nam były profesor Obrony Przed Czarną Magią. Luna przyglądała mu się z niedowierzaniem. Przecież dopiero uczył ją w pierwszej klasie. Chyba miała mnie zapytać czy po to tu przyszliśmy, ale nie zdążyła, bo wciąż szedłem na wprost. W końcu zatrzymałem się przed parawanem. Spojrzałem na nią, mocniej objąłem jej dłoń, którą trzymałem, przełknąłem ślinę i poczułem mocne kołatanie serca. Jej oczy patrzyły tak, jakby w ogóle nie rozumiała dlaczego tu jest. A może po prostu patrzyła się na mnie z niedowierzaniem, bo płakałem... Tak znów ryczałem, czułem, że mam mokre oczy i zapewne byłem czerwony. Odsunąłem niepewnie parawan, a przede mną znaleźli się moi rodzice pogrążeni w drzemce.
Po kilku sekundach podnieśli głowy i powoli wstali. Poczułem jeszcze większą chęć rozpłakania sie, przecież oni byli jak rośliny. Nic nie rozumieli... Nie pamiętali kim są... Kim ja dla nich jestem... Po prostu, żyli z dnia na dzień nie mając pojęcia o niczym...  Poczułem współczucie, które często dotyczy mi przy wizytach...
- Mamo, tato to jest Luna Lovegood... - nie zdążyłem nic więcej powiedzieć...
Mama podeszła do Luny objęła ją tak jak nigdy w życiu nie objęła mnie i wyszeptała :
- Córeczko.
Nie czułem do niej żalu, czy złości, wręcz przeciwnie ucieszyłem się. Nie byłem zazdrosny, że do mnie nigdy nie powiedziała " synku ". Sam nie wiem czemu jeszcze bardziej się rozpłakałem, ale czuję, że to nie były łzy smutku, tylko szczęścia.

15 komentarzy:

  1. No w końcu coś napisałaś :)
    Ta Gruba Dama jest irytująca, powinna patrzyć kogo wpuszcza do pokoju wspólnego... Tak! Luna i Neville... Ona jeszcze tego nie wie, ale my wiemy, jaki ten Neville w przyszłości będzie przystojny :) Cały czas żałuję, że Rowling ich nie sparowała ;)
    Miło, że rodzice Nevilla przyjęli tak serdecznie Lunę, pomimo tego, że jest obcą osobą... no, chyba, że nie jest o.O
    Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, jak to ja - zapominalska.. Jestem w szoku, jak zachował się Draco! Zaskoczył mnie pozytywnie :)

      Usuń
    2. Zapraszam do siebie, na nowy rozdział ; )
      pozdrawiam
      moodybrown.blogspot.com

      Usuń
  2. Draco taki miły ;o Początek trochę nie w stylu Luny, smutno mi się zrobiło jak pomyślała, że jest idiotką ;-;
    Jak zwykle tak zakończyłaś rozdział, że nie można się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest super. :D
    Zabawny i jednocześnie, nie wiem czy to pasuje, uroczy, słodki. Jest w nim jakiś urok, jakaś magia.
    Szkoda, że oni sami siebie nazywali kretynami, idiotami. I... I nie wierzę, że Malfoy był taki miły, a może to nie on?

    OdpowiedzUsuń
  4. O Matko, blog, gdzie Luna i Neville są głównymi bohaterami, na to czekałam. :) Uwielbiam Lunę, a Evana zagrała ją idealnie. Neville'a lubiłam od początku, ale zaskoczyła mnie jego całkowita zmiana - nie tylko osobowości, ale również wygląd, jeśli mówimy o Matthew.
    Czytając rozdział i wypowiedzi Luny, w głowie miałam jej dubbingowy głos, taki rozmarzony i cichy. Niektóre kwestie Luny średnio pasują mi do tego głosu, tutaj jest ona bardziej energiczna.
    Podoba mi się pomysł z gifami, dwa powyższe są świetne, uwielbiam tę czapkę-lwa Luny oraz tę minę Neville'a, kiedy pokazuje, kto jest za nim. :)
    Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny.

    inspiratium.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny gif i świetna historia, powinno być więcej takich blogów jak twój.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że trafiłam na blog głównie o Lunie ( <3) i Nevilleu :D
    Zdziwiłam się jeśli chodzi o Malfoya XD A tak to rozdział bardzo mi się podobał. Pozdrawiam i życzę dużo weny. Zapraszam do mnie na Dramione :D ---->>>> http://thechosenone4011.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Blog jest ciekawy, chociaż nie jestem fanką Harry Pottera. Rozdział jest bardzo ciekawy i dobry jakościowy. Do treści nie mogę się w żaden sposób przyczepić. Do wyglądu też nie, bo szablon jest estetyczny i mi się podoba. Powodzenia w dalszym pisaniu :)

    http://take-a-pencil-and-draw-a-f1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej tak kocham Lunę najbardziej. A co do paringu jeden z najlepszych :o I ogółem świetny rozdział i szablon :) Ma łagodne kolory i przejrzyście się czyta ;)
    // Wiktoria Ż :------------)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Nunę! <3
    Liska :*

    OdpowiedzUsuń
  10. podoba mi się, że wybrałaś takie 2-planowe postacie, ciekawie to wyszło :) wgl fajny blog, wygląd i dobrze piszesz ;] zapraszam na mojego bloga kulinarnego: http://kittys-cookies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. a, tylko napisałaś 2 razy obraz w tym fragmencie jak Luna wchodzi do Gryfonów ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny blog i naprawdę bardzo dobrze piszesz ;) Może rozważ karierę pisarza <3 // Magdalena K.

    OdpowiedzUsuń