sobota, 6 września 2014

~Rozdział czwarty~ Opowieść śmierciożercy

Luna Lovegood


Czuję się trochę głupio. Neville jest dla mnie za dobry. To co zrobił ostatnio było wielkim gestem. Nie miałam pojęcia, że tak cierpi. Chyba to gorszę od śmierci. Niby ma się przy sobie tą bliską osobę, ale jednak jakby była za szklaną szybą, tak jakby istniała tylko w marzeniach. Ale naprawdę zdziwiło mnie to, że nazwali mnie swoją córką. Nie wiem czy to dobrze... No tak, kocham Neville, ale czyżby myśleli, że może w przyszłości będę ich synową? Nie to niemożliwe! Przecież oni nawet Neville nie pamiętają... W takich momentach uświadamiam sobie, jak bardzo brakuje mi taty. To prawda widuję go na wakacjach i w święta, ale to stanowczo za mało. Strasznie bym chciała, żeby poznał Neville. Ale niby jak? On pewnie w święta odwiedzi babcię, a ja będę za nim tęsknić.

Biegłam sobie zastanawiając się czy na deser będzie budyń czy szarlotka, aż przy łazience usłyszałam jakieś krzyki. Co prawda to była łazienka dla chłopców, ale skoro Jęcząca Marta  może to czemu nie ja? Jestem gorsza, czy coś? Zerknęłam przez dziurkę od klucza, ale nie wiele widziałam. Dostrzegłam tylko białą koszulę i tył Marty. Dobrze, że nikogo nie było na korytarzu, bo pomyśleliby, że jeszcze podglądam chłopców, ale ja przecież tego nie robiłam! A zresztą, i tak mnie mają za wariatkę... Słyszałam głos Marty, co prawda trochę nie wyraźny, ale jednak.
- Nie płacz błagam! Powiedz o co chodzi! Ja ci pomogę, będzie dobrze, tylko powiedz - usłyszałam zza drzwi .
Słychać było płakanie. Nie miałam pojęcia kto tak jest. Marta jęczała jak oszalała.
- Nie mogę, zabiją mnie! - to był Draco Malfoy. Ten z szóstego roku... Ten ze Slytherinu, tato opowiadał mi, ze jego ojca wsadzili do Askabanu...
Po co miałby płakać, przez to, że jego tata wylądował w więzieniu? Ja w sumie bym płakała...
Weszłam do łazienki. Jakby coś to zaplanowałam, że niby szukam Neville, ale w sumie i tak to by było dziwne. Draco odwrócił się ukradkiem otarł łzy, był mokry, bardzo mokry. Jęcząca Marta zmierzyła mnie spojrzeniem, chciała mnie wyprosić, ale nie zwracałam na nią uwagi.
- Podsłuchiwałaś? - zapytał krzycząc z wściekłości.
- Nie - skłamałam.
Chyba chciał na mnie popatrzyć jak na coś gorszego, jakby patrzył na coś obrzydzającego, ale mu nie wyszło. Skrzywił się tylko. Milczeliśmy, żaden z nas nie miał odwagi cokolwiek powiedzieć. Marta wskoczyła do sedesu rozpryskując z niego wodę. On usiadł. Chyba się podał.
- Coś się stało? - zapytałam klęcząc obok niego.
Spojrzał na mnie i przesunął się, aby być dalej ode mnie.
- Jeśli chodzi o to, to nie jestem mugolakiem. Podobno twój ojciec nienawidzi mugolaków. Ja jestem czystej krwi. Dlatego nie możesz się ode mnie odsunąć, chociaż gdybym była mugolakiem to i tak nie widziałabym powodów, żebyś...
- Nie o to chodzi - przerwał mi gapiąc się w kolana - Mój ojciec, nie jest taki zły... A mama to już na pewno. Chodzi o coś innego, dużo gorszego. To Czarny Pan... - ścisnął oczy a po jego bladych policzkach ciekły liczne łzy.
- To on, to przez niego. On nas zmusił. Myślisz, że tego chcę? Ja nie jestem mordercą ! - nie rozumiałam o co mu chodzi, ale pozwoliłam mu ciągnąć dalej. To bardzo pomaga, kiedy człowiek może się otworzyć.
- On... Czarny Pan kazał mi ściągnąć tu śmierciożerców i zabić Dumbledore.
Zamarłam. Zabić naszego dyrektora? To wielka odwaga... Co ja mówię to haniebny czyn !
Spojrzał na mnie miał czerwone oczy, trzymał się za lewą rękę i podwijał rękaw koszuli. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Ale po chwili wzdrygnęłam się, bo przed moim oczami okazał się mroczny znak! To okropny znak z ludzką czaszką wypluwającą węża. Zawsze mnie przerażał...
- Jesteś śmierciożercom? - zapytałam po chwili wahania.
On tylko pokiwał głową. Wypalony znak robił się coraz czarniejszy i pulsował na ręce.
- Ja tego nie chciałem, zostałem zmuszony. Myślisz pewnie, że jestem potworem, nienawidzi szlam, głupi śmierciożerca zapatrzony w sobie, tak? Od małego dorastałem ze śmierciożercami. Ciotka, ojciec, matka, w sumie to chyba cała rodzina... Dookoła mnie były czarno magiczne przedmioty. Byłem trochę zbyt ciekawskim chłopcem i jakoś tak się stało... A moja ciotka robiła wszystko, żeby interesowała mnie czarna magia. Niby jesteśmy szlachetnym rodem, ale ja czuję się jak zdrajca krwi... Tylko mama opowiadała mi bajki na dobranoc gdy byłem mały. Najchętniej wysłuchiwałem "Opowieści o trzech braciach" i "Włochate serce". Z mamą potrafiłem się uśmiechać, wtedy byłem normalnym chłopcem, ale kiedy przychodziła ciocia... Wpajała mi historię o Czarnym Panie, opowiadała, że to największy czarodziej wszech czasów i że byłaby dumna gdym mógłbym mu w czymś pomóc. Chcieli mnie zapisać do innej szkoły, żebym szlifował swoje czarno magiczne zdolności, ale mama się nie zgodziła, ona chciała, żebym był normalny, chciała żebym choć ja nie został jego sługą. Ona mnie kochała... Z resztą dalej kocha. Zrobiłaby dla mnie wszystko, nie wyrzekłaby się mnie... to dobra kobieta. Jestem idiotą, boję się go... Voldemort zniszczył mi życie - ścisnął oczy tak mocno, że na czole pojawiły się żyły. Nienawidził tego imienia...

Neville Longbottom





Czy Luna jest normalna? Ona chyba chce, żebym zwariował! Jej pomysł był niedorzeczny! Mam zaufać palantowi, który jest śmierciożercom? Dzisiaj wieczorem, jak zwykle włamała się do pokoju wspólnego, ale tym razem z Malfoyem!
- On nie jest zły! On po prostu nie miał wyboru! To przez Sam-Wiesz-Kogo! - krzyczała.
- On jest Ślizgonem! Wiesz jacy oni są...
- Nie każdy Ślizgon jest palantem - przerwał mi natychmiast Malfoy.
- Mówisz niby o Slughornie? To, że nie jest śmierciozercom nie czyni go bohatera.
- Nie, nie o niego chodzi...
Byłem strasznie zdenerwowany. Co ta Luna wymyśla? Czy ona jest naiwna? Zadawać się z tym palantem? Wyszedłem z pokoju wspólnego bez słowa i opadłem na łózko. Ron coś mamrotał, ale go nie słuchałem. Teraz do głowy wpadały mi różne myśli. Może ona zakochała się w Malfoyu? Spodobały jej się te jego tlenione kidły. No w sumie kiedy spojrzeć na mnie i na niego widać sporą różnicę. Ja nie jestem jakimś księciem na białym rumaku, bo nawet nie lubię koni. A on? To co innego. On może dla niej zrobić co zechce. Z nim może mieć swój zamek z bajki. Pieniądze... Pff... czy to jest najważniejsze?

Szary las, dziwne jezioro... Gdzie ja jestem? Rozglądnąłem się dookoła. Byłem sam. Nie było tam nic żywego. Wiatr uderzał w moją twarz, a ja bezmyślnie szedłem na wprost. W srebrzystym jeziorze dostrzegłem coś co przypominało ludzkie płaczące oko. Przetarłem oczy, ale już go nie było. To dziwne... Czyżby mi się przywidziało? Wszystko było tu było szare i smutne. Mgła pokryła całe niebo. Za drzewami usłyszałem szelest. To nie były liście, ani jakieś zwierze. Usiadłem na polanie i wpatrywałem się w mgłę. Może niezbyt interesujące zajęcie, ale cóż innego mogłem zrobić? Mgła była wciąż gęsta i nie opadała. Z daleka dostrzegłem jakiś zarys kobiety. Była ubrana w suknię, która spadała na ziemię i topiła się w tle ziemi. Oczy miała łagodne i spokojne, a rysy twarzy szlachetne i dostojne. Skinęła na mnie palcem, tak jakby chciała, żeby za nią poszedł. Powstałem posłusznie i nie wiedząc po co kroczyłem tuż za nią. Omijaliśmy paprocie i wierzby płaczące. A jej stopy stąpały po ziemi bezgłośnie i z dziwną lekkością. Trochę mnie to zdziwiło, bo moje kroki było można usłyszeć z oddali. Stanęła. Jej oczy paczy prosto na mnie. Dotknęła ręką serca i zniknęła wśród mgły. Nie pozostawiła mnie samego. Wśród drzew leżał konający człowiek, wił się z bólu i jęczał. Podbiegłem do niego i z przerażenie rozpoznałem twarz cierpiącego. Był to mój ojciec... Oczy mrużył i w głębi duszy błagał o śmierć. Klęknąłem obok niego i zacząłem płakać, ale za sobą usłyszałem kolejny pisk. Odwróciłem swoja głowę, lecz oniemiałem... to byłą moja mama. Objąłem ją natychmiast krzycząc. Dosłyszałem jeszcze czyjś śmiech, śmiech tryumfu. To była Bellatrix Lestrange. Na jej twarzy widniała radość. Cieszyło ją kiedy ktoś cierpiał, tak jak dziecko cieszy zabawka. Różdżkę kierowała w moich rodziców...

- Neville wstawaj! Neville musimy uciekać!
Otworzyłem oczy i dostrzegłem Lunę. To był sen... Jeszcze nigdy nie miałem tak realnego snu. Luna jednak nie obchodziły moje uczucia. Odkryła mnie i próbowała wyciągnąć z łóżka. Kiedy wstałem zobaczyłem, ze jest spakowana.
- Gdzie idziesz? - zapytałem przecierając oczy.
- Idziemy do mojego ojca. Tam będziemy bezpieczni przez jakiś czas. Musimy ukryć Dracona, bo śmierciożercy mogą tu być lada chwila i kiedy dowiedzą się, że Draco nie chce zabić to oni zabiją jego...
- Muszę iść do Świętego Munga - wypaliłem sam nie wiedząc czemu. Chyba po prostu chciałem się upewnić, że rodzicom nic nie jest.
- Coś się stało? - zapytała na mnie podejrzliwie.
- Nie, chciałem tylko odwiedzić moich rodziców. Pozwól, że zanim się ukryjemy pożegnam się z nimi.Kto wie, może mnie  już nie zobaczą. Może już nikt mnie nie zobaczy, bo pewnie zginiemy... Śmierciożercy nas ścigają, Sama-Wiesz-Kto wciąż jest na wolności, a w dodatku udajemy się na wędrówkę z śmiercożercom. Kto wie może wyda nas swoim kolegom...
- Przestań! Proszę cię Przestań - nagle łzy pokryły jej śliczna twarzyczkę - Draco nie jest zły. Ty dobrze o tym wiesz.
Przytuliłem ją, bo w końcu przeze mnie płakała. Ach... chyba rzeczywiście coś czuję do tego palanta...
- Jak się tam dostaniemy? - zapytała Luna.
Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. Czy zawsze niepełnoletni muszą mieć kłopoty z transoprtem? Miotły odpadały...
- Może teleportujemy się ze Zgredkiem? - wtrącił głupi blondy wchodząc do sypialni.
- Żeby się teleportować musimy znaleźć się za terenami Hogwartu. To co powiecie na testarly?
- Weźmy Zgredka ze sobą. - nalegał Malfoy.

Nie lubię testarly, więc nie ma o czym opowiadać. I tak ich nie widzę. A to dziwne uczucie, kiedy leci się na czymś czego nie widać. Kiedy znaleźliśmy się za terenami Hogwartu chcieliśmy zawołać Zgredka. Ale oczywiście Malfoyowi się nie udało i bardzo dobrze. W końcu nie jest już jego panem.
- Zgredku choć do nas! Jestem przyjacielem Harry'ego Pottera! - zawołałem.
- Przyjaciele Harry Pottera są przyjaciółmi Zgredka! - krzyknął nagle się pojawiając pomiędzy mną a Malfoyem.
Po wyjaśnieniu Zgredek nie dopytywał się o szczegóły. Złapaliśmy się za ręce, skrzat pstryknął palcami i zniknęliśmy.

Szpital Świętego Munga wyglądał normalnie, jak zawsze. Wbiegłem po schodach na trzecie piętro, jak zawsze przywitał mnie Lockhart machając ręką i chwaląc się, tym, ze nauczył się pisać. Za parawanem siedziała babcia. Za często ona tu nie przychodzi. Czasem raz na miesiąc, czasem raz na dwa tygodnie... Podszedłem bliżej, nawet na mnie nie spojrzała. Kiedy spojrzałem za parawan zrozumiałem, że jest źle. Tata był cały spocony, chyba miał gorączkę. Oczy miał skierowane w sufit, a jego ręce robiły się sine. Przysunąłem sobie krzesło pod łóżko i złapałem tatę za rękę. Oczy miałem zapełnione łzami, a babcia patrzyła bezlitośnie. Kiedyś zastanawiałem się czy ona ma uczucia. Nie miałem pojęcia co właśnie teraz myśli, ale zachowała kamienną twarz. Może to po prostu twarda kobieta.
- Synku - wzdrygnąłem się, to tata patrzył mi prosto w oczy to właśnie on nazwał mnie synem !
- Synku, jestem z ciebie dumny, to właśnie ty będziesz wielkim człowiekiem - uścisnął i dłoń.
Poczułem jego kościste palce, które powoli opadały bezwładnie. Jego oczy patrzyły wciąż na mnie, ale były przyćmione jakby mgłą. Jego serce się zatrzymało.
Wybuchnąłem płaczem i wtuliłem się w bezwładne ciało taty.

***********

Ostatnio coś dawno nie dodałam rozdziału za co bardzo przepraszam, ale miałam trochę problemów z internetem. Przypominam o konkursie, który można zobaczyć rzecz jasna w zakałdce " Konkurs ".

17 komentarzy:

  1. Chciałbym pisać takie piękne opowiadania, jak ty *^*
    Adam J. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. :3
    Nie mogę się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super jak zawsze, jednak powinnaś zwracać większą uwagę na błędy i odmieniać imiona (Neville'a, Dumbledore'a) :)
    W sumie nie dziwię się, że Neville nie ufa do końca Malfoyowi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award. :)))) reszta szczegółów u mnie na blogu

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam na dalsze przygody. Jeszcze raz powtarzam, że cieszę się, że ktoś pisze o Lunie i Neville'u jako głównych bohaterach, naprawdę tego mi brakowało. :) Uwielbiam obydwie postacie. Tekst jest naprawdę fajny, wciąga. Końcówka jest bardzo bardzo przykra. :'( Zawsze było mi żal Neville'a, a teraz to już po prostu masakra! Nie mogę, depresja!
    Pozdrawiam.

    http://inspiratium.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. No nieźle ;3 tak czułam, że wpleciesz w opowiadanie Dracona. Luna ma dobre serce, dlatego pomaga Malfoyowi... przynajmniej mam taką nadzieję ;o
    pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział u mnie :)
    moodybrown.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne opowiadanie :)
    Uwielbiam Harrego Pottera :) (hyhy Potterhead)
    Podoba mi się twój lekki styl pisania :)
    Będę wpadać częściej <3
    Pozdrawiam i ma nadzieję, że się odwdzięczysz:
    czarnystroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie już rozdział 2
      Serdecznie zapraszam i przepraszam za spam :)
      czarnystroz.blogspot.com

      Usuń
  8. Świetny rozdział. Szybko i przyjemnie się czytało.

    http://czarnabandera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo fajnie piszesz, tak emocjonalnie. Podoba mi sie :) czekam na następny :) będe na bieżąco.
    http://beyourselfneveranother.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio to twój? :D Ale pobrałam go legalnie :D Nawet mam button :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie piszesz, jest Draco jest moc <3 czekam na następny rozdział Natalia A.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na rozdział III (czarnystroz.blogspot.com)
    Przepraszam za spam :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam do mnie na rozdział IV :)
    pozdrawiam i przepraszam za spam :)
    czarnystroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń