piątek, 19 września 2014

~Rozdział piąty~ Rozpacz

Luna Lovegood



  Neville długo to przeżywał. Jego tato odszedł... Już nigdy nie spojrzy mu w oczy, już nie usłyszy słowa z jego ust. Jednak na zawsze pozostanie w jego sercu. Troszkę to dziwne... On nie pamiętał Neville'a, przecież stracił pamięć. A ostanie słowa swego życia wypowiedział z ogromną świadomością. "Synku, jestem z ciebie dumny, to właśnie ty będziesz wielkim człowiekiem ..." On chyba nigdy nie nazwał go swoim synem. Tata opowiadał, że przed śmiercią ludzie chorzy stają się jakoś bardziej sprawni, czy to też może chodzić o umysł?
Neville upierał się, że nigdzie nie odejdzie, mówił, że musi poczekać na pogrzeb. Chce pochować swego ojca godnie. Nie dziwię się mu. Podobno jego tata był aurorem i to bardzo dobrym...
- Jak się czujesz? - zapytałam podchodząc do ubranego na czarno Neville'a.
Spojrzał na mnie wstrząsającym, smutnym wzrokiem... Oczy miał podpuchnięte, a policzki poczerwieniałe. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Pokiwał tylko głową. Nie mam pojęcia czy nie wiedział co powiedzieć, czy po prostu uznał za stosowne, żeby milczeć, ale mi to wystarczyło...
Usiadłam obok niego na krześle i patrzyłam w jego zapłakane oczy. Nie spojrzał na mnie... Jego wzrok wlepiony był w trumnę. Zawahałam się... Spojrzałam dookoła, sama nie wiem dlaczego, chciałam się upewnić czy nikt nie widzi? Powoli moja ręka zawędrowała do ręki Neville'a i na niej spoczęła. On nie ruszył się, jego usta tylko lekko zadrgały.. Jego babcia skarciła mnie wzrokiem, dlatego szybko  schowałam swoją rękę w falbanach sukienki. Ona mnie nie lubi... To oczywiste. Pewnie ma mnie za idiotkę. Myśli, że oszukuję Neville'a? Może, niby jestem z nim na pokaz? Nie... ona po prostu nie może tego zaakceptować, że je wnuk dorasta. W końcu ma już szesnaście lat.
- ... Właśnie dziś żegnamy wielkiego człowieka, Franka Longbottoma. Człowieka wielkiego i wspaniałego. Był naszym bohaterem i taki zostanie w naszych sercach. Zostawił swą matkę, żonę i dziecko, ale z nadzieją spotkania się w Innym Świecie. Był on jednym z najwybitniejszych aurorów i co do tego nie ma wątpliwości, jednak są na tym świecie bestie, bo raczej ludźmi nie da się ich nazwać... Zniszczą to co dobre i okaleczą ludzi na całe życie...
  Ukradkiem spojrzałam na Dracona. Stał gdzieś z tyłu i patrzył się na swoje palce. Ścisnął mocno usta, tak jakby walczył ze samym sobą. Nie jestem pewna, ale chyba srebrzysta łza spływała po jego twarzy. Wiem, że Draco to wrażliwy chłopak, ale nie wzruszył się śmiercią ojca Neville'a... Nie... chodziło o coś innego. Na wzmiankę o swojej ciotce poczuł ból. To właśnie osoba z jego rodziny jest tą wstrętną hieną.
  Na cmentarzu było strasznie... Pewnie szczególnie dla Neville'a. Nienawidzę pogrzebów. Najgorszy jest moment kiedy trumna ląduje w ziemi i uświadamiasz sobie, że już nigdy nie zobaczysz tej osoby.
- Ślicznie wyglądasz - usłyszałam głos za sobą.
Był to Draco próbujący wymusić uśmiech. Nie odpowiedziałam na ten komplement. Uważam, że był co najmniej niestosowny. Podeszłam bliżej do Neville'a, który wciąż kucał nad zakopaną, już w ziemi trumną. Nie spojrzał na mnie, chociaż wiem, że widział jak podchodzę. Czasem zastanawiam się czy on w ogóle mnie lubi. Nigdy mi nie powiedział, że ładnie wyglądam, nie pochwalił za jakiś pomysł... kompletnie nic! Trochę czułam do niego złość, ale próbowałam go usprawiedliwiać, że jest nieśmiały, że nie am odwagi do kobiet, a poza tym teraz przeżył wielką traumę.
- Teraz nic mnie tu nie trzyma - odwrócił się do mnie i bez wahania powiedział.
Przełknęłam ślinę. Kiedyś błagałam, żebyśmy uciekli razem z Draconem, znaleźli jakąś kryjówkę przed śmierciożercami, ale on odmawiał, a teraz...
- Zrobię wszystko, żeby pomóc tym, którzy pragną tego co ja. Śmierci tych hien a w szczególności Voldemorta.
 Lekko się wzdrygnęłam. Prawie nigdy nie wypowiadał tego imienia. Po chwili milczenia objęłam go i wyszeptałam :
- Dobrze i ja ci w tym pomogę, ale teraz już choć. Nie możesz przecież zostać tu cały dzień...
Posłusznie wstał, ale swoje załzawione oczy skierował jeszcze na datę śmierci swego ojca. Zapewne na zawsze rok 1996 zostanie dla niego rokiem śmierci i żalu. Trzymając go za rękę pociągnęłam go w stronę jego babci, która oczywiście przeszyła mnie spojrzeniem.
- Trzymasz się Neville? Czy może uważasz, że skończyła się twoja męczarnia, co? - zadrwiła.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jego własna babcia wygaduje takie rzeczy! To musiało być straszne.
- Babciu, no co ty? Przecież ja tatusia kocham. Nie mam pojęcia jak teraz będzie bez niego - tłumaczył się, a jego oczy były coraz bardziej czerwone.
- To dlaczego nie przyznawałeś się do niego? Dlaczego ukrywałeś jego istnienie?
- Przecież ja nie ukrywałem! Nikt nie pytał to co miałem opowiadać! A z resztą i tak mnie nikt nie lubił, wiesz, ze się ze mnie wyśmiewali... Ty byś wolała mieć za wnuka Harry'ego Pottera!
- A żebyś wiedział...
Wtedy Neville nie wytrzymał i uciekł ciągle płacząc. Nie dziwię się usłyszeć takie słowa od babci... Nie mam pojęcia czy to był aż taki dla niej wstrząs, że zaczęła mówić od rzeczy, czy rzeczywiście dusiła to w sobie od kilku lat...


Neville Longbottom



  Nie mogę o tym pisać, o tym jak potraktowała mnie babcia... Nie mogę i nie chcę! Teraz wiem, że nie mam po co wracać do domu.  Jak pomyślę o pogrzebie i o tym wszystkim to po prostu szlag mnie trafia. Kiedy wybiegłem jak oparzony gdy babcia bezczelnie mnie oskarżała musiałem oczywiście natrafić na tego wstrętnego Malfoya. Pfu! Jak śmiał przychodzić na pogrzeb mojego ojca! Przecież to jego ciotka doprowadziła go do tak tragicznego stanu. Spojrzałem na niego z odrazą i poczułem jakąś falę odwagi, która  nagle do mnie napłynęła. Od zawsze się go bałem... Tyle razy w szkole "ćwiczył" na mnie zaklęcia, za każdym razem gdy go spotkałem wychodziłem z tego poszkodowany. Ale teraz było inaczej... I to nie dzięki temu, że jestem osiem centymetrów wyższy. Nigdy moje metr osiemdziesiąt trzy nie robiło na nikim wrażenia. To chodziło o coś innego. Teraz  po śmierci taty czuję się odważniejszy i jakiś bardziej pewny siebie. Na pewno dużo pomogła mi też znajomość z Luną.
- Expelliarmus! - krzyknąłem wyciągając z kieszeni różdżkę.
- Za co?! - wykrzyczał Malfoy, ze zdziwieniem rozglądając się za zgubą.
- Za te wszystkie lata, wstrętny śmierciożerco. Przez ciebie i twoją rodzinę cierpi moja rodzina!
- Ale przecież nie ja, to moja ciotka... Cholera, przecież rodziny się nie wybiera, no nie?
Nie słuchałem go. Wyrzuciłem za siebie jego różdżkę w geście obojętności i lekceważąc go po prostu odszedłem.
Luna błagała mnie żebyśmy poszli do jej taty. To zrozumiałe, że chce odwiedzić ojca, ale ja nie miałem ochoty na nic. Czułem się jak bezdomny, nie mający dokąd wracać.

Kochana  Babciu!
Jest mi przykro, że tak o mnie myślisz. Nie wrócę do domu, 
nie mam po co. Wiem, że nie siedzisz w oknie i nie oczekujesz na moje przyjście. 
Wolisz za syna Harry'ego Pottera. Pewnie zabłądzę, zakatują mnie wilkołaki, dementory...
Lecz nie chcę wracać. Od dziś będę prowadzić życie samotnie. Może jeszcze będziesz kiedyś ze mnie dumna. Odwiedzaj mamę, ją kocham ponad wszystko i zrobiłbym dla niej wszystko. Zapewne po utracie taty bardzo cierpi zapewnij, żeby miała wszystko czego potrzeba. A najlepiej wyjedźcie za granicę, teraz w Anglii nie ma co liczyć na bezpieczeństwo. Być może zacznie się prawdziwa wojna. 
                            Twój wnuczek Neville

W sumie jestem ciekawy czy babcia odczyta ten list, czy gdy zobaczy mój podpis spali go w kominku. Chciałbym, żeby były bezpieczne. Nie przeżyłbym utraty kolejnej bliskiej osoby. 

Dom Luny był ładny, ale przez moje zapuchnięte oczy wszystko wydawało mi się rozmazane. Weszliśmy przez furtkę, a w progu stał jej ojciec. Mężczyzna o spadających na ramiona włosach i z lekko zezującym okiem.
- Luna - ucieszył się widzą c swoja córkę. 
Ona rzuciła się mu w ramiona i zastygli w uścisku. To był piękny widok, zawsze marzyłem, żeby mieć takie relacje z tatą, żeby tak bez słów się zrozumieć, po prostu paść sobie w objęcia. 
- Tato, to jest mój... chłopak Neville, Neville Longbottom - uśmiechnęła się Luna ciągnąc mnie za rękę. 
- Syn tych Longbottomów... 
Nie zdążył dokończyć, bo córcia szturchnęła go łokciem. 
- Tatku, Neville dopiero pożegnał swojego ojca... 
- Oj przepraszam nie wiedziałem. 
Tylko nieśmiało się uśmiechnąłem. Zawsze nie wiem co mam robić w takich sytuacjach. 
- A to Draco Malfoy, mój przyjaciel ! - uśmiechnęła się Luna wskazując na tego wstrętnego zdrajcę!
Niczym nie skrępowany blondynek, podszedł do jej ojca i wyciągnął rękę na powitanie. Trzeba być bezczelnym! W ogóle matka nie nauczyła go kultury? Zdrajcy nie powinni podawać od tak ręki!
- To jest ten syn tego śmierciożercy... - bardziej stwierdził niż zapytał. 
No i teraz szanuję jej ojca. W porządku facet. Nie wyciągnął ręki, a dłoń Malfoya zachwiała się i powoli opadła na dół i jakby nigdy nic uśmiechnął się do niego wystawiając swe paskudne zęby. Luna była nieco oburzona. I ruchem ręki zaprosiła nas do środka. Co prawda jej tatuś zmierzył Malfoya niezbyt miłym spojrzeniem, ale nie zakazał mu wyjść. Wnętrze domu, że tak powiem nie było w moim guście. Zapełnione było różnymi, zapewne niepotrzebnymi rzeczami, a na podłodze było pełno wydań "Żonglera". Malfoy podniósł jedną z nich i zaczął czytać na głos : 
- Więźnie Azkabanu uciekli, między innymi Bellatrix Lestrange... O ta wstrętna ciotka, która wciąż powtarzała mi, że służba Czarnemu Panu to największy zaszczyt. Pff... też coś! Takich trzeba zamykać u Świętego Munga. 
Ksenofilius Lovegood - tata Luny nalewając herbatę spojrzał na Malfoya ze zdziwieniem, jednak myślę, że i tak nie zmienił o nim zdania. 
- W jakich okolicznościach zmarł twój ojciec? - zapytał nagle przenosząc wzrok z Dracona na mnie. 
Zakrztusiłem się herbatą. Byłem zdziwiony nagłym pytaniem. Trochę się ogarniając powiedziałem : 
- Zmarł śmiercią naturalną. Trzymał mnie za rękę... I nagle jakby mu się wszystko przypomniało, powiedział do mnie, ze jestem jego synem, i że kiedyś będzie ze mnie dumny. 
  Na samo wspomnienie o tacie zrobiło mi się ogromne smutno. Kochałem go pomimo tego, że uważał mnie za obcą osobę. Teraz będzie mi go ogromnie brak, ale zawszę będę go mieć w sercu. 

********************************

Dziękuję wszystkim moim czytelnikom, szczególnie dla Kasia, Arlandia, herbivi-cus i Grey Angel. Grey Angel. I to właśnie wam dedykuję ten rozdział. 
Zapraszam was też na mojego drugiego bloga wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com . Przepraszam, ze tak rzadko dodaje posty, ale nie mam dużo czasu. Myślę o zawieszeniu blogów... Jeśli chcecie, żebym dalej pisała drugi blog musi mieć więcej czytelników. 


13 komentarzy:

  1. Nienawidzę tej jego babci, serio, jak można być aż tak podłym ;-;
    I dziękuję za dedykację :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. :)
    Jego babcia jest na prawdę szorstka i nieprzyjemna, delikatnie mówiąc.

    Dziękuję za dedykację. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział chociaż przeczytalam dopiero ten jeden ,ale obserwuję i obiecuję ze jutro przeczytam całego bloga od początku , i napiszę jakie wrażenia !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam harrego pottera, świetny rozdział cofnę się do poprzednich i czekam na kolejne :3

    może obserwacja za obserwację?
    http://lenettete.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kooooooocham Harrego Pottera i twoje opowiadanie :))
    Przepraszam, że tak późno komentuję. Rozdział oczywiście cudowny..;)
    I nawet nie warz się zawieszać bloga, co to to nie..Ja na to nie pozwolę ! Masz pisać !!! hahaha...
    Dziękuję za dedykację.;)
    kochana jesteś xd

    Zapraszam do mnie na rozdział V :)
    Pozdrawiam i przepraszam za spam :D
    czarnystroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny <333
    Masz talent!!!!
    Super
    Love U Draco <3
    Obserwuję oba twoje blogi i oczekuję na kolejne rozdziały
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na rozdział VI
    Pozdrawiam.
    czarnystroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam :)
    Mam dla Ciebie małą propozycję, otóż tworzę u siebie na blogu "biblioteczkę".
    Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu i postanowiłam je tam umieścić.
    Potrzebuję jednak dwóch, trzech zdań, które zachęciłyby czytelnika do twojego opowiadania :)
    Ma być to krótka notka zgadzająca się z treścią twojego opowiadania :)
    Na przykładzie mojego:

    Znienawidzona przez Boga i Szatana, praktycznie zero szans na normalne życie. A jednak będzie o nie walczyć...

    I taką notkę umieszczę w biblioteczce razem z nazwą autora i linkiem do bloga :D
    Jeśli podoba Ci się moja propozycja wyślij mi mailem "tę krótką notkę".
    Dziękuję za uwagę :)

    Mój mail: grey08angel@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zgadzam się na zawieszanie bloga !!! Blog jest świetny, a Twojego opowiadanie urzeka, musisz pisać dalej, a czytelnicy na pewno będę się pojawiać coraz częściej.

    Pozdrawia Anka
    http://ania9716.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. W końcu znalazłam trochę czasu na nadrobienie moich zaległości blogowych... pociesza mnie fakt, że nie tylko ja nie mam czasu na takie 'małe przyjemności', do jakich zalicza się blogowanie ;)
    "Zapewne na zawsze rok 1996 zostanie dla niego rokiem śmierci i żalu." mój rok ;P tak, rocznik żalu :)
    A poza tym, jaki smutny ten rozdział. Biedny Neville. Ciekawe jak potoczą się dalsze losy tej trójki :)
    Póki co, zapraszam do siebie na kolejny rozdział,
    pozdrawiam
    moodybrown.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. kolejne arcydzieło ♥
    masz talent! :*

    OdpowiedzUsuń